autor: ASX76 » 24 września 2006, 23:46 - ndz
"Smok był duży, miał około dziesięciu metrów długości. Rozciągnął się bezwładnie na kamieniach, zamknął ze zmęczenia wypukłe, zielone oczy, a jego chude boki opancerzone pomarańczową łuską wznosiły się i zapadały. Spotniałe skrzydła zwierzęcia drgały spazmatycznie, nad jego głową kłębił się dym, przy wydechu z paszczy tryskał płomień. Ognistego smoka widziałem po raz pierwszy.
- Ostatni model - powiedział Lusin. - Hodowla zajęła mi dwa lata. Koledzy z INF chwalą. Ładny, prawda?
Lusin pracuje w Instytucie Nowych Form i nieustannie chełpi się, że syntetyzuje żywe istoty, jakich natura nie zdoła wytworzyć w procesie ewolucji nawet za miliard lat. Coś niecoś, na przykład mówiące delfiny, istotnie mu się udało. Ale smok dymiący jak wulkan nie wydał mi się piękny.
- Masz zamiar straszyć nim dzieci? - zapytałem. Lusin czule poklepał smoka po jednej z jego dwunastu żabich nóg".