Nie wiem co się stało, ale sięgnęłam jednak po Tiganę ponownie i doczytałam do końca. Wydaje mi się, że duży wpływ na moją decyzję miała Achaja
Drugie spotkanie z Kayem mnie oczarowało... nie wiem dlaczego dopiero teraz. Książka faktycznie jest trochę rozwleczona <moim zdaniem fabuła mogła mieć bardziej wartką akcję, dzięki czemu stałaby się dziełem>, jednak zachwycił mnie warsztat autora. Język, którym się tak wprawnie posługuje mogę porównać do jednego słowa: lirycznie. Do tego wspaniała postać Dianory, która moim zdaniem błyszczała na tle innych.
Przyznam szczerze, że książka uzyskała większej głębi, kiedy przeczytałam Posłowie. Spodobały mi się też słowa Kaya:
Miałem nadzieję zbadać kwestię zła czynionego przez dobrych ludzi jako część składową rewolty, którą chciałem przedstawić w książce, zmusić czytelnika do zastanowienia się nad niejasnościami i wewnętrznym rozdarciem, posługując się gatunkiem literackim który raczej nie oddziaływał (i nadal nie oddziałuje) w ten sposób.
Ten gatunek faktycznie rzadko przemyca jakieś przesłanie. Myślą pocieszającą jest, że jednak się da i niektórzy to robią.
Moja przygoda z Kayem jeszcze się nie skończyła. Obecnie czytam "Ysabel" <chociaż już widziałam wasze opinie

> i na dniach ma do mnie dotrzeć "Pożeglować do Sarancjum " <dzięki ASX>....
Ludziom jednak zmienia się punkt widzenia
