ASX76 pisze:0lukasz0 pisze:ASX76 pisze:Jak to mówią: "nadzieja umiera ostatnia".

Dłużej przeżywa tylko czarny humor

Oj, polemizowałbym. Gdy ktoś wydaje kilkadziesiąt zł na kiepściznę, to pozostaje mu tylko nadzieja..., że może nie będzie tak źle.

Obaj mieliście rację, szczególnie, że czarny humor to akurat specjalność Cooka

.
Po ponad 160 stronach moja nadzieja na przyjemną lekturę powoli umiera.
Czuję się jak mała Chinka. Łeeee, mamo, znowu ryż?! A właściwie, znowu krucjaty, pseudo-chrześcijanie, pseudo-muzułmanie, pseudo-żydzi, a na dodatek pseudo-wikingowie, plus wojna między starymi bóstwami a nowymi (kroś tu parodiuje Kay'a, czy jak?). Oczywiście wszystko pod innymi nazwami, a właściwie całą masą nazw, podanych w tak chaotyczny sposób, że trudno się połapać co jest co (bardzo przydał by się skorowdz). Na dodatek, żeby nie było wątpliwości, że mamy do czynienia z powieścią fantasy, to od czasu do czasu wyskakuje jakiś fantastyczny tytuł jak "Imperator Graal" (boki zrywać), z drugiej strony po poległych pseudo-wikingowych wojów przychodzą Selekcjonerki Poległych (klimatyczne, nie?). Ponieważ Cook nie zrezygnował ze swojego ciętego języka i wspomnianego powyżej czarnego humoru, czasami odnosi się wrażenie, że sam się ze swoje świata nabija i to całkiem celnie. W końcu nie po raz pierwszy bawi się konwencją gatunku. Główną wadą książki jest to, że to całe tło pseudo-historyczne stanowi jakieś 85% treści książki, a o wiele mniej pozostaje dla przygód kogoś, kto zapowiada się na głównego bohatera (któremu, przy okazji, sporo brakuje do wyrazistości Garetta, czy Konowała). Przez to brakuje też tego, co u Cooka najlepsze, czyli dialogów. Jako, że to pierwszy tom trylogii, to może jeszcze tło odejdzie na tło i objawi się jakiś interesujący pierwszy plan. Po krótkiej przerwie znów biorę się do czytania. Mam też nadzieję, że termin "Zmierzch Bożyszcz" nie będzie pojawiał się za często, bo jak pierwszy raz na niego natrafiłam, to spadłam z łóżka

.